Tradycyjnie w ostatnią sobotę maja odbył się już 21. Bieg na
Ślężę. W tym roku były to mistrzostwa polski w biegu górskim na dystansie
krótkim. Trasa biegu rozpoczyna się od stadionu w Sobótce a kończy na szczycie góry
Ślęży (718 m.n.p.m.). Łącznie do pokonania jest odcinek o długości 5,2km przy
przewyższeniu wynoszącym 612m. W tym roku bieg ukończyło 498 osób, z czego aż
55 osób było z gminy Sobótka.

Po całym tygodniu deszczowej aury, w końcu nastąpiła poprawa
pogody i nad Sobótką pokazało się słońce. Dzięki temu bieg odbył się w bardzo
dobrych warunkach, pomijając liczne kałuże oraz śliskie kamienie. Równo o
godzinie 11 do biegu przystąpiły Panie, a 10 minut później wystartowali
mężczyźni. W biegu na Ślężę wystartowałem oczywiście w Monk Sandals, ale nie
byłem jedynym zawodnikiem, który biegł w sandałach czy butach
minimalistycznych. Miałem możliwość poznać dzisiaj parę osób, które praktykują
podobne podejście do biegania jak ja. Bardzo przyjemnie było porozmawiać i wymienić
się doświadczeniami. Kolejny już raz sandały wzbudziły zainteresowanie wśród
innych biegaczy. Biegło mi się w nich dzisiaj bardzo dobrze, dzięki
odpowiedniej technice pewnie stawiałem krok, dzięki czemu ani razu się nie
pośliznąłem. Jednak obuwie samo nie biega, a mój dzień niedyspozycji okazał się
gwoździem do trumny. Jak nigdy już od samego startu męczyła mnie straszna
kolka, której nie mogłem nic zaradzić. Nigdy wcześniej nie miałem takich
przykrych doświadczeń, w związku z czym przykro było ukończyć ten bieg z tak
marnym czasem. Tym bardziej, że znam swoje możliwości i czasy jakie zawsze
robiłem na treningach. Tu właśnie pojawia się punkt, w którym warto zastosować
podejście legendarnego rodu Tarahumara. Bieganie to zabawa i przyjemność a nie
walka o zwycięstwo. Zawsze jak wybiegam czuje wolność i radość, po prostu taka
idea i cel biegania. Tym razem już od paru dni nastawiałem się psychicznie na
to, aby zrobić rewelacyjny wynik. Skończyło się na skurczach żołądka od stresu,
a w konsekwencji strasznymi kolkami podczas samego biegu. Mimo tak przykrego
doświadczenia uważam, że nauka nie idzie na marne. Trzeba wyciągnąć wnioski i
zmienić podejście do zawodów. Pamiętajcie najważniejsza jest radość z biegania
a nie wyniki!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz