Siódma edycja półmaratonu
Ślężańskiego za nami, warto więc podsumować ciągle rozwijającą się imprezę biegową,
która odbywa się w mojej rodzimej Sobótce. Pogoda tego dnia była znakomita, tak
samo jak atmosfera, podczas zawodów. Wszystko było dopięte na ostatni guzik w
związku z czym nie było żadnych wpadek i zawody przebiegły w pełnej klasie. Jak
zawsze super impreza i kolejny rekord frekwencji zawodników.
Dla mnie był to wyjątkowy start,
ponieważ po raz pierwszy biegłem na tej trasie w sandałach biegowych Monk
Sandals. Do tej pory brałem udział w Ślężańskiej połówce już dwa razy (2010r.,
2013r.) wiedziałem czego się spodziewać i jak bardzo wymagająca jest ta trasa.
Z bieganiem naturalnym rozpocząłem przygodę nie tak dawno bo pod koniec
września w związku z czym miałem pewne obawy przed tak długim dystansem jakim
jest 21km 97,5m. Tym bardziej, że do tej pory najdłuższy dystans jaki pokonałem
w sandałach to 10km. Mimo wszelkich obaw byłem pewien swoich możliwości. Plany
o dobry wynik zniknęły przez przeziębienie, które dręczyło mnie aż do samego
dnia startu. Mimo osłabienia stanąłem na starcie i podjąłem walkę. Początek
biegu rozpocząłem spokojnym tempem biegnąc razem z kolegą Michałem, który przyjechał
do mnie z Kluczborka. Pod górę biegło mi się bardzo dobrze, cały czas tętno
miarowe i noga lekka dzięki czemu w okolicach 8km stwierdziłem, że warto będzie
jednak powalczyć o czas i rozstałem się z Michałem, podejmując próby zrobienia
życiowego czasu. Kilometry mijały bardzo szybko, pewnie dlatego, że trasę znam
na pamięć. Wraz z kolejnymi kilometrami narastało zmęczenie zarówno w nogach
jak i organizmie. Zgodnie z obawami nastąpił czas kryzysu podczas podbiegu pod
Kantynę, mimo dużej siły woli ciężko było zmobilizować organizm do większego
wysiłku tym bardziej, że odczuwalne było ciągłe przeziębienie. W ten oto sposób
ostatnie kilometry odbyły się w sposób ciągły i monotonny na zwolnionym tempie
czego efektem był czas na mecie w postaci 1h 52min dającym 1401 miejsce. Jednak
nie ma to jak ciekawostki z trasy np. spotkanie klubowego kolegi, który w
planach miał świetny czas (1h35min) a przez kryzys, który go spotkał ukończył
bieg dużo za mną. Świetny był też gościu przebrany za tygrysa, który niemalże
zasapał i ugotował się w swoim stroju.
20,5km- Oczywiście w Monk Sandals |
Wspólne zdjęcie startujących członków KB Sobótka |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz